Włosowa historia czyli jak doprowadzić swoje włosy do stanu używalności zaraz po doprowadzeniu ich do ruiny.

     Słowem wstępu - zawsze stoimy przed dylematem: czy zrobić coś, aby czuć się dobrze, czy mieć na uwadze własne zdrowie (w tym wypadku - zdrowie naszych włosów). Ja postanowiłam się przekonać, czy nie zaszkodzę sobie za bardzo idąc drogą "pięknego" wyglądu.

     W gimnazjum nie pozwalano nam na farbowanie - więc sprytnie przyciemniałam swoje włosy stopniowo, przez około pół roku szamponetkami. I tak jak przyszłam do gimnazjum z brązem, wychodziłam z niego z czernią. Poniżej porównanie z 1 i 3 klasy gimnazjum:



     Pewnego pięknego wakacyjnego dnia stwierdziłam - dosyć czerni! Czas na czerwień! 8 godzin farbowania - zużyte 3 rozjaśniacze i 2 opakowania czerwonej farby. Jednak efekt był - piękna, żywa czerwień.



     Nie muszę chyba pisać w jakim stanie były moje włosy - w dotyku takie, jak włosy Barbie.
Jednakże "przemęczyłam" się z nimi przez okres około jednego roku. Żal mi było wracać do swojego nudnego brązu - na prawdę dobrze czułam się w takim kolorze włosów. Farbowałam je mniej więcej co 3 - 4 tygodnie i to nie sam odrost. Aby nie było różnicy w kolorze, za  każdym razem musiałam nakładać farbę na całe włosy. I tak właśnie doprowadziłam swoje włosy do takiego stanu:


     Miałam tylko dwa długie kosmyki które imitowały długie włosy. Reszta była tak spalona od farby, suszaki i prostownicy, że ledwo co sięgały ramion. Jednym słowem - czekała mnie długa, dwu letnia walka o powrót do zdrowych włosów. Zaczęłam od farbowania - po raz ostatni postanowiłam nałożyć farbę, jak najbardziej zbliżoną do mojego naturalnego "nudnego" brązu. Następnie ostre cięcie i odżywienie. Zdecydowałam się na kreatynowy zabieg odżywiania włosów. Pierwszy raz poszłam do salonu fryzjerskiego, następnie kupiłam cały zestaw firmy Artego do zrobienia takiego samego zabiegu w domu. I regularnie, co 2 - 3 miesiące odżywiałam swoje włosy.


(Zdjęcie zrobione zaraz po ścięciu i pierwszym zabiegu keratyną)

Co zrobiłam, aby odzyskać lśniące, gładkie włosy?
Otóż:
- olejowanie - przed każdym myciem, na minimum 1 lub 2 godziny nakładałam przeróżne oleje. Jak na razie, najlepiej się u mnie sprawdził z avocado i macadamia.
-  szampon  - aktualnie Babydream, ale może być jakikolwiek dla dzieci, byleby był bez SLS,
-  odżywki -  przetestowałam niemalże każdą odżywkę jaką można znaleźć w drogerii. Póki co moi faworyci to Kallos Cherry, Kallor Keratin, Biovax (chyba wszystkie), oraz Garnier Ultra Doux z Avocado
-  suszarka -  Jeżeli już konieczna - jedynie zimny nawiew, przez chwilkę aby jedynie podsuszyć włosy, pozwalałam im "doschnąć" już bez niej.
- prostownica - z niej niestety nie potrafiłam zrezygnować, ale prostuję od tamtej pory jedynie grzywkę

Aktualny stan włosów:

Miękkie, lśniące, lekkie i sypkie - po 2 latach, doszłam do tego, co miałam zanim zaczęłam wszystkie eksperymenty. Nawet udało mi się polubić ten brąz :)
Dokładniejsze metody odżywiania włosów i recenzje kosmetyków w kolejnych wpisach.

A może Wy mi coś polecicie, co jeszcze mogłoby polepszyć ich stan?
W końcu nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej :)




Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz